Na Igrzyskach 0,4 sekundy to dużo czasu – wywiad z Katarzyną Kozikowską
Katarzyna Kozikowska, reprezentantka Polski i członkini Team Visa o tym co trzeba zrobić, by w ciągu 4,5 roku od rozpoczęcia treningów otrzeć się o podium na Igrzyskach Paraolimpijskich Tokyo 2020
Czy 0,4 sekundy to dużo czasu? Właśnie tyle dzieliło Panią od podium na Igrzyskach Paraolimpijskich Tokyo 2020.
Na linii mety nie wydawało się, że to dużo. To tyle, co mrugnięcie okiem. Gdy przepłynęłam metę i zobaczyłam, że jestem czwarta, nie chciało mi się w to wierzyć. Nie dostrzegłam nawet, że dziewczyna, która była przede mną, faktycznie mnie prześcignęła. Teraz jednak, gdy emocje opadły, przyznaję, że to jednak dość dużo czasu. W ciągu 0,4 sekundy może się wydarzyć wiele rzeczy. Taką różnicą zdobyłam złoty medal na mistrzostwach w 2019 roku. Tam się nieco z tyłu byłą Brytyjka, która w czasie Igrzysk Paraolimpijskich Tokyo 2020 sięgnęła po złoto. Wtedy też wszystko rozbiło się o dokładnie 0,4 sekundy. Dużo zależy więc od perspektywy.
A jak taka różnica wygląda na wodzie, w czasie zawodów?
To jest różnica równa mniej więcej 1/3 łódki mającej 5,2 metra. Lecz gdy się płynie, w ogóle tego nie czuć.
Otarcie się o podium na Igrzyskach Paraolimpijskich to wielki sukces, biorąc pod uwagę, że zaczęła Pani uprawiać kajakarstwo pięć lat temu.
Zaczęłam dokładnie cztery i pół roku przed Igrzyskami Olimpijskimi Tokyo 2020. Wcześniej uprawiałam pływanie, lecz po dwóch nieudanych próbach uzyskania minimum na Igrzyska Paraolimpijskie – w Londynie i Rio de Janeiro uznałam, że czas na zmiany. Wszystko zaczęło w 2017 roku. Zadzwonił do mnie znajomy z sekcji kajakowej z klubu, w którym wtedy trenowałam, i zaproponował, abym spróbowała czegoś nowego. Jego zdaniem budowa mojego ciała bardzo sprzyjała rozwojowi właśnie w kajakarstwie. Poszłam na pierwszy trening – do trenera, który zajmował się tylko pełnosprawnymi zawodniczkami i zawodnikami. Dla niego to też była szkoła, by zrozumieć, jak pracować z osobą z niepełnosprawnością. Na pierwszym treningu wypadłam z kajaka trzy razy, ale także trzy razy do niego weszłam z powrotem. Obiecałam sobie, że co najmniej jeden dystans przepłynę bez wywrotki. Całe szczęście, że był ze mną wtedy mój ówczesny narzeczony, a obecny mąż. Obserwował mnie podczas całego treningu i stwierdził, że ten czas dał mi tyle frajdy, że spokojnie możemy zmienić pływanie na kajakarstwo. To była wspólna decyzja. Nieco zdziwieni tą zmianą byli moi rodzice. Pytali się na przykład, jak można zrezygnować z pływania po 10 latach intensywnych treningów – jeżeli jest się w tym dobrym, a jedyne, czego brakuje, to kwalifikacje na Igrzyska Paraolimpijskie. Jednak przekonali się o słuszności tej decyzji, gdy przyszli zobaczyć moje treningi. Jeśli chodzi o mnie, to stuprocentowa pewność co do wyboru dyscypliny pojawiła się po roku, a dokładnie po zdobyciu pierwszego brązowego medalu na dużych ogólnoeuropejskich zawodach. Dało mi to potężnego kopa.
Zdradź nam zatem sekret: jak należy trenować, by w ciągu roku od rozpoczęcia treningów mieć pierwsze znaczące sukcesy, a po niespełna pięciu latach otrzeć się o podium na Igrzyskach Paraolimpijskich?
Nie wiem, czy jestem tutaj reprezentatywnym przykładem. Miałam bardzo dobrą bazę z pływania, przez 10 lat nabrałam wytrzymałości, sprawności, charakteru. Na kajaki przyszłam jako gotowa zawodniczka, którą trzeba było tylko oszlifować.
A jak wygląda to szlifowanie?
Treningi na wodzie mam dwa razy dziennie. Jedynie niedziela jest dniem bez treningów. Dodatkowo w sezonie zimowym najczęściej jest to jeszcze siłownia, a codziennie wieczorem – rozciąganie. Łącznie zajmuje to około ośmiu godzin, więc pełen etat. Najważniejsze jest jednak dla mnie to, że robię to, co sprawia mi radość – pływam na kajaku.
Wracając do tego, jak pływanie przekłada się na kajakarstwo, faktycznie zmiana była tak płynna?
Nie do końca. Początkowo trudno było mi się przestawić. W basenie pływałam dystans 400 m, co zajmuje około 5 minut. Na kajakach dystansem olimpijskim jest 200 metrów, które płynie się około 50 sekund. Oznaczała to przejście od precyzyjnego wykonywania ruchów, które mają dać możliwie największą moc, do pływania bardzo dynamicznego. Na początku nie do końca to czułam, nie potrafiłam tak szybko machać rękami. To był dla moich mięśni mały szok. Miałam jednak solidną bazę tlenową i wytrzymałościową, nie bałam się treningów, wiedziałam, jak wyglądają. Wiedziałam, że siłownia może być ciężka, że są zakwasy i nie są one niczym złym. A wręcz przeciwnie – dzięki nim czuję, że żyję. Więc mogę tylko podziękować mojemu trenerowi z pływania, że tak świetnie przygotował mnie do kajaków. Bardzo ważne jest uczucie czucia wody – jest ono tak samo ważne w kajakach, jak i w pływaniu.
Czym jest czucie wody?
Trudno to opisać – chodzi o to, jak odczuwamy na ręce opór wody, gdy pływamy i jak potrafimy dostosować ruch naszego ciała, by maksymalnie go wykorzystać. Na kajakach miejsce mojej dłoni zajęło wiosło, lecz odbierałam to podobnie i nie było to dla mnie obce. Intuicyjnie wiedziałam, co należy robić, by woda nie uciekała mi spod wiosła.
Co Panią napędza – chęć pokonywania własnych barier czy współzawodnictwo?
Jedno i drugie. Moim głównym celem w życiu jest być możliwie najlepszą wersją siebie, by żyć pełnią życia. Chcę jak najwięcej osiągać, pewnie także dlatego, by sobie i bliskim udowodnić, że niepełnosprawność nie jest ograniczeniem. Nawet jeżeli obserwują moją niepełnosprawność każdego dnia – chcę pokazać, że nie ma rzeczy, której nie mogłabym zrobić. Jednocześnie bardzo lubię rywalizować. W końcu więcej niż połowę swojego życia – 14 lat – spędziłam w sporcie i żyję tym. Wygrywanie jest oczywiście bardzo przyjemne, lecz wiem, że to porażka uczy dużo więcej niż wygrana. W kajakarstwie miałam wiele porażek i to one nauczyły mnie dużo więcej. Natomiast poza sportem konkurować nie lubię.
Skoro już przy rywalizacji jesteśmy. Czy Pani zdaniem w kajakarstwie czy też parakajakarstwie wygląda ona inaczej niż w bardziej medialnych dyscyplinach?
Sądzę, że nasza chęć walki jest taka sama, co zawodników biorących udział w innych dyscyplinach, tylko kamery tego nie rejestrują. Czasem nawet pewnie większa, bo u wielu zawodników można zauważyć niezdrowe ambicje. Parakajakarstwo to specyficzna dyscyplina. Są w niej bowiem trzy kategorie startowe, w których startują osoby z różnymi kategoriami niepełnosprawności. Jest ich stosunkowo niewiele, gdy porównamy z innymi dyscyplinami, w których startują zawodnicy na Igrzyskach Paraolimpijskich. Oznacza to, że w czasie jednego wyścigu mogą startować zawodnicy różniący się między sobą znacząco stopniem niepełnosprawności. Dlatego na wodzie mogę konkurować z dziewczyną, która ma jedynie skrót nogi, podczas, gdy ja jestem bez całej nogi. Oznacza to, że nie tylko przygotowanie, kondycja czy też psychika, wpływa na to, kto może wygrać. Dlatego bardzo ważne jest zachowanie po wygranej czy przegranej. Osobiście staram się nie wywyższać, bo wiem, że laury są chwilowe i trzeba cały czas udowadniać, że jest się na światowym poziomie. I bardzo mnie to cieszy, że umiem się na tym poziomie utrzymać.
Paraolimipada Tokyo 2020 była pierwszą paraolimipadą, w której brała Pani udział. Co Pani sądzi o tak dużej imprezie?
W związku z obostrzeniami związanymi z COVID-19 nie do końca czułam klimat tej imprezy. Dziewczyny, z którymi rywalizowałam, znam od ponad 4 lat, wielokrotnie startowałyśmy w tych samych zawodach, więc tutaj też nie było zaskoczeń. Co więcej, dwa lata temu – jeszcze przed pandemią – mieliśmy okazję polecieć do Tokyo i przetestować tor. Nie mogę więc powiedzieć, że wiele rzeczy mogło mnie zaskoczyć. Jedyne, co było dla mnie trudne, to fakt, że kajakarstwo było na samym końcu, więc zewsząd słyszałam, o kolejnych medalach czy sukcesach koleżanek i kolegów z kadry – a my musiałyśmy czekać.
Jak Pani ocenia podejście sponsorów i mediów do zawodników biorących udział w Igrzyskach Olimpijskich oraz Igrzyskach Paraolimpijskich – czy zauważyła Pani jakieś różnice, czy można powiedzieć, że traktowanie jest podobne?
Wydaje mi się, że coraz częściej zawodnicy – niezależnie od tego, czy biorą udział w olimpiadzie czy paraolimpiadzie – są traktowani tak samo. Bardzo pomogła w tym, jeżeli mogę użyć tego słowa, pandemia COVID-19. Brak kibiców na trybunach w Tokyo spowodował to, że telewizja transmitowała każdy wyścig. Przełożyło się to również na naszą widoczność, mieliśmy okazję udzielać chociażby wywiadów. Parakajakarstwo jest niszowym sportem, mało się o nas mówi, podobnie zresztą jak o kajakarzach pełnosprawnych, o których także nie słychać za wiele. Prym wiodą takie dyscypliny jak lekkoatletyka, tenis stołowy czy pływanie. Jednak sponsorzy powoli przekonują się, że z zawodnikami i zawodniczkami z niepełnosprawnościami można współpracować i się nawzajem promować.
Wracając do Tokyo 2020, czy miała Pani okazję wyjść z wioski paraolimpijskiej, by chociażby kupić pamiątki?
Czasu miałam niewiele, ale udało mi się wyskoczyć do znajdującego się po sąsiedzku sklepu, by kupić pamiątki – jakiś magnes na lodówkę czy słodycze. Co prawda, wymieniłam sobie nieco złotówek na jeny, lecz wszędzie mogłam zapłacić swoją kartą Visa.
Mówiła Pani, że czasu nie było dużo. Kiedy przyleciała Pani do Tokio?
Tuż przed zawodami – mogliśmy przyjechać na pięć dni przed zawodami i wyjechać w maksymalnie 48 godzin po zawodach. Był to wynik obostrzeń związanych z COVID-19. Nie miałam wiele czasu na aklimatyzację, ceremonię otwarcia oglądałam z własnej kanapy i trudno było mi uwierzyć, że już za chwilę tam będę. Na całe szczęście mam spore doświadczenie w zawodach wyjazdowych, więc wiem jak poradzić sobie z aklimatyzacją.
Jakie są Pani plany na najbliższe lata. Za 3 lata Igrzyska w Paryżu, będzie Pani startować?
Tak, chcę się „odkuć” i powalczyć o podium. Gdy jechałam na Tokyo 2020, za cel postawiłam sobie wyłącznie wyjazd na Igrzyska. Teraz chcę stanąć na podium – najbardziej interesuje mnie medal na Igrzyskach Paraolimpijskich. Przede mną jest też dużo zmian, planuję rozpocząć współpracę i treningi z pełnosprawnymi zawodnikami. Treningi będą przez to cięższe, ale mam nadzieję, że przyniosą pozytywne skutki, a wśród nich medal. Moja niepełnosprawność nie jest ograniczeniem, które nie pozwalałoby mi brać udziału w treningach pełnosprawnych. To też mnie cieszy. Będę miała kogo gonić, będę mogła trenować z kimś, kto będzie ciągnąć mnie w górę. Ale to nie wszystko. Chcę obronić tytuł doktora ze sportu osób niepełnosprawnych, a dokładnie z pływania. To coś co jest bliskie mojemu sercu. Z zupełnie prywatnych planów, chciałabym powiększyć rodzinę, to idealny moment. Jeszcze spokojnie zdążę wrócić do Igrzysk i to ze zdwojoną siłą. Jedna z moich koleżanek, która zrobiła tak przed Rio 2016, teraz na Igrzyskach w Tokyo 2020 zdobyła srebro.
* * *
Visa jest jednym z najdłużej wspierających Igrzyska Olimpijskie i Paraolimpijskie partnerów. Cieszymy się, że możemy pomagać wspaniałym polskim sportowcom, którzy nieustannie przekraczają swoje granice – w zgodzie z duchem Visa i Igrzysk Olimpijskich.
Ponad 20 lat temu, w 2000 r. powołaliśmy Team Visa, w którego skład wchodzą zawodniczki i zawodnicy z całego świata. Dzięki tej inicjatywie możemy zapewnić sportowcom narzędzia i wsparcie niezbędne do tego, by spełniać swoje życiowe – w tym także sportowe – marzenia. Team Visa to ucieleśnienie idei ponadnarodowej reprezentacji zawodników, którym przyświecają wspólne wartości: szacunek, równość, akceptacja i partnerstwo.
Z satysfakcją wspieramy wszystkich sportowców z Team Visa, którzy przygotowują się do rywalizacji podczas największych Igrzysk Olimpijskich w historii.
Wszystkich zainteresowanych sportowymi wyczynami innych zawodników Team Visa zapraszamy do lektury ciekawej rozmowy z Amelią Bródką, która reprezentowała Polskę na Igrzyskach Olimpijskich Tokyo 2020 w dyscyplinie jazda na deskorolce.
P.S.W czasie naszej rozmowy z Katarzyną Kozikowską pojawiło się pytanie: „czym się różni kajakarstwo od wioślarstwa?”. Już po zakończeniu wywiadu zapytaliśmy naszą mistrzynię o to. Oto, co nam odpowiedziała.
Pierwszą, podstawową różnicą, którą od razu widać jest to, że kajakarze płyną twarzą w stronę mety, a wioślarze – plecami. Dodatkowo, kajakarze używają jednego wiosła z dwoma piórami, którymi wiosłujemy naprzemiennie. Wioślarze natomiast na ogół mają dwa. Różni się też sam ruch – wioślarze dociągają wiosło do siebie, natomiast kajakarze – wykonują skręt tułowia i brzucha.